sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 3 cz.1

Znów miałam ten piękny sen.. Ja i Lou biegający i wygłupiający się na łące. Mama i tata, którzy się z nas śmieją, aż w końcu do nas dołączają.. I po raz kolejny coś mnie obudziło.. Wcześniej była to mama, teraz ten nieszczęsny budzik, który informował mnie, że trzeba wstać i zmierzyć się z dzisiejszym dniem. Więc wstałam i zrobiłam czynności, które wykonuję codziennie rano. Ech.. Dzisiaj przyjeżdża Lou.. A ja wciąż nie jestem na to gotowa. Kiedy zeszłam na dół do kuchni, zegarek wskazywał godzinę 7:20. Mama jak zwykle siedziała w kuchni pijąc kawę i czytając poranną gazetę a tata siedział w salonie oglądając telewizję.
-Dzień dobry córeczko-powiedziała uśmiechając się do mnie. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona.. Myślałam, że do dzisiaj jej przejdzie..
-Cześć-mruknęłam pod nosem, po czym nalałam sobie herbaty do szklanki.
-Skarbie.. Wiesz, że dzisiaj Lou przyjeżdża..- powiedział tata, nagle wyłaniając się zza rogu kuchni.
Byłam lekko zmieszana.. Tak dawno nie prowadziłam z nimi żadnej.. nawet najmniejszej konwersacji, a teraz oni próbują ją nawiązać..
-Taa.. wiem- znów burknęłam pod nosem.. Nie chciałam o tym gadać.. A w szczególności z nimi.
-No i..-zaczęła mama ale jej przerwałam.
-Proszę was.. Nic już nie mówcie.. Nie mam ochoty na rozmowy, a po za tym śpieszę się do szkoły.
Powiedziałam już bardziej wyraźnie, po czym wzięłam jabłko z koszyka chowając do tornistra, i już nic nie mówiąc, ani nie patrząc za siebie wyszłam do szkoły.
Szłam zamyślona.. Ciągle myślałam o przyjeździe Lou, o tym co dzisiaj się zdarzy, o tym czy jeszcze kiedykolwiek będzie dobrze.. Ale nie miałam na ten temat zielonego pojęcia.. Czas pokaże.

PERSPEKTYWA JESSICY

Właśnie szłam razem z Lexi w stronę szatni.
-Ach! Dzisiaj przyjeżdża Loui, przyjeżdża Loui!- zaczęła mi piszczeć nad uchem.
-Ugh.. Lexi.. Proszę zamknij się!
-No dobra, dobra..- jednocześnie wywróciłyśmy oczyma.. Po chwili zaczęłyśmy się śmiać.
-To już dzisiaj.. Nasz plan wcielamy w życie..- powiedziałam uśmiechając się zadziornie.
-Oo tak! Mam nadzieję, że zadziała..
-Co ty mówisz..?! On ma zadziałać! Musi.. Rozumiesz?! Musi!!
-Dobrze.. Nie bulwersuj się tak, bo ci zmarszczki wyjdą i Mike nie będzie cię chciał..
-Ha ha haa.. Ale ty śmieszna jesteś.. No na prawdę.
-No taka prawda..
Dochodząc do szatni już z daleka widziałam Mike'a i resztę. Szybko podeszłyśmy do nich i pocałowałam namiętnie mojego chłopaka..
-Fuuj! Nie przy ludziach- wykrzyknęła reszta chórem.
-Ugh.. Zamknijcie się.. Wy też się całujecie i ja jakoś nie narzekam..
Wszyscy wywrócili oczyma.
-Nie znasz się na żartach..- powiedział Damon.
Puściłam to zdanie mimo uszu.
-To jak? Wszystko gotowe i ustalone?
-Tak.. Wszystko pójdzie jak po maśle.. Zobaczysz..- powiedział Mike.
-Skarbie.. Nie musisz mi tego mówić. Ja to wiem. Tylko chcę być pewna, że wszystko załatwiliście.
-Tak, tak.. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik- powiedział i tym razem to on mnie pocałował.

PERSPEKTYWA ROSE.

Dzisiaj czas mijał mi wyjątkowo szybko. Tak właśnie myślałam.. Chciałam, aby biegł wolno.. Abym miała więcej czasu do przyjazdu Lou, bo z tego co mi wiadomo ma przyjechać wieczorem.. Ale nic nie mogłam zrobić.. Ludzie dzisiaj zachowywali się tak jak wczoraj.. Mili, uśmiechnięci.. Niektórzy chcieli nawiązać ze mną konwersacje, ale ja oczywiście od razu się wykręcałam.
Właśnie szłam na lunch, kiedy ktoś podłożył mi nogę.
Wywróciłam się, a książki, które trzymałam w ręce rozsypały się.
-I co? Myślisz, że jak twój braciszek przyjedzie to będziesz traktowana ulgowo?!
Spojrzałam na tego KTOSIA.. Tym kimś okazała się być dziewczyna.. Jak jej tam było na imię? Megan chyba.. Tak, Megan. Zaskoczyła mnie, ponieważ nigdy jeszcze mi nie dokuczyła.. Ale w końcu musi być ten pierwszy raz.
-No co?! Czemu nie odpowiadasz?!- powiedziała i kopnęła jedną z książek. Łzy napłynęły mi do oczu.. Wczoraj był taki spokój a dzisiaj znów się zaczyna.
-Ej! Co ty robisz do jasnej cholery?!- Z daleka usłyszałam głos Damona.. Zaraz! Czekaj! Co? Damona.. Odwróciłam głowę w stronę głosu.. Nie mogłam uwierzyć. To rzeczywiście był Damon, a za nim szła reszta bandy.
Ale na pewno nie będzie jak z bajki.. Pewnie zaraz usłyszę słowa Jessicy typu: "Jak tak możesz bez nas" bądź "Tylko my od tego jesteśmy". Jestem załamana tym, że to znów się zaczyna.. Pomimo tego, że poniekąd wiedziałam, że tak będzie, miałam jednak malutką nadzieję, że będzie choć trochę inaczej.


~*~

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.. To jest totalna klapa.. Postanowiłam podzielić go na dwie części, ponieważ nie miałam weny, żeby dopisać go do końca. 
Nie wiem, kiedy dodam kolejny, bo teraz mam ferie i w poniedziałek wyjeżdżam, ale postaram się coś napisać jak przyjadę:) No więc to chyba wszystko i jak zwykle:
Jeżeli to czytasz bardzo proszę o szczery komentarz. Dla Ciebie to tylko parę minut a dla mnie to wielka motywacja do dalszego pisania tego opowiadania:):* 

7 komentarzy:

  1. Pisz dalej ;3 Kocham twoje opowiadanie <3

    Życzę weny Julia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Czekam na nn i oni chyba postanowili być dla niej mili i że niby tą Megan opieprzą. Czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na nn PS genialny
    Anonimek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. boskie;* czekam na nn<33

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twojego bloga
    Proszę pisz szybko nexta<3

    OdpowiedzUsuń